Kilka dni temu w „Życiu Radomskim” ukazał się wywiad z odchodzącą ze stanowiska burmistrza Zwolenia Bogusławą Jaworską. Jak sama mówi, nie zmienia swej decyzji, bo jak twierdzi – Po prostu, nie ma ludzi niezastąpionych. Pełna treść wywiadu poniżej.
Bogusława Jaworska– wieloletnia działaczka samorządu terytorialnego, już cztery lata temu, bezpośrednio po trzecich w kolejności wygranych wyborach na urząd burmistrza Zwolenia, zapowiedziała publicznie swoje odejście w 2018 r. Następnie powtarzała to wielokrotnie w czasie trwania obecnej kadencji. Czy dzisiaj, kiedy czas podjąć ostateczną decyzję, nie zmieniła zdania? I co jest powodem tego, że ciesząc się dużą popularnością, szacunkiem i uznaniem (przewodniczy również Regionalnemu Konwentowi Wójtów i Burmistrzów) postanowiła nie ubiegać się po raz kolejny o fotel burmistrza?
– Nie, nie zmieniłam swej decyzji – zastrzega już na początku rozmowy Bogusława Jaworska.
Ale przed chwilą rozmawialiśmy o tym, ile jeszcze jest do zrobienia w Zwoleniu. Więc dlaczego Pani odchodzi?
– Po prostu, nie ma ludzi niezastąpionych. Dochodzę do wieku emerytalnego, więc pora nieco zwolnić tempo życia. Ostatnie dwanaście lat to był okres naprawdę ciężkiej pracy, a dla kobiety szczególnie. Wykonywanie obowiązków burmistrza wymaga prawdziwych poświeceń: nieliczenia godzin, pracę w niedzielę i święta, a więc np. rezygnacji z czasu, który powinien być poświęcony rodzinie, najbliższym. Uzbierało się przez te lata tyle zaległości w moich rodzinnych obowiązkach, że najwyższy czas, aby choć w niewielkiej części starać się to odrobić… Mam 98–letnią mamę, na szczęście w pełni sprawną, ale której należy się poświęcenie stanowczo więcej czasu, mam też wnuczki, z którymi chciałabym częściej bywać niż było to dotąd możliwe…
Z jakim poczuciem Pani odchodzi?
– Z satysfakcją i podniesioną głową. Jestem przekonana, że w czasie sprawowania tego urzędu zrobiłam wraz z moimi współpracownikami i radnymi wszystko to, co było możliwe do wykonania, choć były momenty, w których zdawało nam się, że konkretne sprawy przerosły nasze możliwości i wydawały się na pozór nie do pokonania. Od pewnego czasu przyjęliśmy jednak zasadę znaną ze „Szlachetnej Paczki”, iż nie ma problemów, są tylko wyzwania, którym należy sprostać. Pracownicy mówią, że ładnie się to nazywa i jest bardziej mobilizujące. Ale z drugiej strony wiem, że mam też grupę przeciwników, dla których wszystko cokolwiek by się nie robiło zawsze zasługuje na krytykę. Krytykowali mnie, że zdecydowałam się na budowę nowej siedziby Urzędu Miasta mówiąc, że stawiam dla siebie pałac. Teraz krytykują za przebudowę i modernizację zabytkowego kina, na które to prace udało nam się otrzymać 95 proc. dofinansowania z Urzędu Marszałkowskiego. Niektórzy kręcą nosem powiadając, że można było taniej, że za te pieniądze lepiej byłoby wybudować baseny itp. Oczywiście, że można było taniej. Tylko, że chcemy, aby ten wpisany w historię Zwolenia obiekt był po zakończeniu prac nowoczesny, miał aparaturę najnowszej generazji, bo tylko wtedy będzie spełniał oczekiwania widzów. Przecież urządzenia audiowizualne szybko się starzeją, więc po co otwierać kino, które już pierwszego dnia będzie retro? A poza tym inwestycja jest finansowane ze środków przeznaczonych na kulturę, więc nie można było tych środków przeznaczyć na inny cel. A baseny? Kozienice będące najbogatszą gminą w Polsce stać na to, by dopłacać do basenów ponad milion złotych rocznie. Nas jeszcze nie.
Pani Burmistrz, jakie największe marzenia spełniła Pani podczas pełnienia tego urzędu?
– To przede wszystkim wspomniana już budowa ratusza, nowej siedziby władz miasta i gminy. Moi poprzednicy też przymierzali się do tej inwestycji, ale obawiali się, że może to się skończyć utratą poparcia w kolejnych wyborach. Pracownicy przypomnieli mi niedawno, że pod koniec drugiej kadencji publicznie powiedziałam, że nawet gdyby fakt rozpoczęcia budowy miał przyczynić się do mojej porażki wyborczej – to i tak ja się nie cofnę. Dlatego, że tak dalej zostawić tego problemu nie było można. Przed chwilą nazwał pan starą siedzibę „betlejemką”, do której nawet trudno było się dostać po schodach na 1 piętro. Ja zaś widziałam, jak w Wydziale Finansowym po każdym większym deszczu lało się pracownikom na głowy, a panie na komputery musiały rozkładać folię. Udało się i jakoś na tej inwestycji nie poległam… Inne, może mniej widoczne osiągnięcia, bo ludzie się już do tego przyzwyczaili, to fakt, że we wszystkich naszych sołectwach w stu procentach zostały zrealizowane inwestycje wodociągowe. Wybudowaliśmy i przebudowali wiele kilometrów nowych dróg zarówno pomiędzy gminami, jaki w nich samych. Wykorzystaliśmy na ten cel spore środki unijne i marszałkowskie. Dokonano termoizolacji wszystkich placówek oświatowych, założono ekologiczne źródła pozyskiwania ciepła i energii, pompy ciepła, itp. Dzięki temu Zwoleń i okoliczne gminy weszły na wyższy poziom cywilizacyjny. To wszystko cieszy, bo ludziom lepiej się dziś na wsiach żyje.
A czego Pani nie zrealizowała, choć bardzo chciała?
– Są sprawy, które były poza naszymi możliwościami i takie, które mogliśmy rozwiązać sami. Pierwsza to obwodnica miasta. Przez całe lata czyniliśmy wiele zabiegów i starań niemal u wszystkich świętych. I dopiero premier Ewa Kopacz zabezpieczyła środki na jej budowę, ale po zmianie rządu te środki zniknęły. Obwodnica jest wytyczona, ale realizowana będzie po ostatecznym ustaleniu przebiegu trasy S–12. Myślę, że nie powinno to już trwać długo, bo sytuacja jest naprawdę trudna do zniesienia nie tylko dla mieszkańców, ale także sprawności transportu na ważnych arteriach krajowych.
Nie udało mi się także zrealizować koncepcji przeniesienia Muzeum Regionalnego do nowego pomieszczenia w zabytkowym budynku na terenie Zespołu Szkół Rolniczych. Placówka pierwotnie mieściła się w starym skrzydle Rady Miejskiej, w związku z prowadzoną budową musiała zmienić siedzibę. Zlokalizowanie muzeum na terenie szkolnym z ekspozycją historii Zwolenia oznaczałoby zmianę jego nazwy na Centrum Edukacyjne. Do tego budynek nie jest jeszcze gotowy i stąd muzeum znajduje się obecnie w stanie likwidacji. Ale jest to stan przejściowy. Z tego tytułu wylano na nas sporo hejtu. Póki co, rozważamy propozycję naszego księdza proboszcza, który chce oddać na potrzeby muzealne parter w budynku Centrum Regionalnego, gdzie zgromadzone są liczne pamiątki po rodzinie Kochanowskich. Eksponaty z muzeum stanowiłyby uzupełnienie tych zbiorów.
Wspomnę jeszcze o przebudowie stadionu sportowego. Złożyliśmy odpowiednie wnioski o wsparcie finansowe, ale niestety wciąż jeszcze brak jest decyzji w sprawie.
Pani Burmistrz, jaki profil rozwoju miasta uważa Pani dla Zwolenia za najrozsądniejszy?
– Stawiam na zdecydowany rozwój lokalnej przedsiębiorczości. Drobny przemyśl, usługi, dalsza pomoc w rozwoju inicjatywy przedsiębiorczej wśród mieszkańców, plus szkolenie kadr dla nowoczesnego rolnictwa i przedsiębiorczości. Decyzja o budowie obwodnicy przyczyniła się także do tego, że zgłaszają się do nas pierwsi potencjalni inwestorzy pragnący rozwinąć w Zwoleniu swą działalność. Mieliśmy niedawno wizytę państwa Kiljan, znanych cukierników, którzy zamierzają postawić tu swą fabrykę wyrobów cukierniczych i zaopatrywać w wyroby całą wschodnią i południową Polskę. Największą przeszkodą może okazać się brak ludzi do pracy, w tym np. absolwentów szkół gastronomicznych. Dzisiaj są oferty w Urzędzie Zatrudnienia, ale brak jest chętnych.
Cieszy się Pani opinią osoby, która potrafi jednoczyć ludzi wokół konkretnych celów. Przykładem choćby praca z radnymi. Partia, którą Pani reprezentuje, czyli Polskie Stronnictwo Ludowe, ma w radzie zaledwie 3 radnych, a 12 pozostałych to radni PiS i PO. A jednak nie słychać, by w Radzie były większe starcia, przepychanki, obrzucania się wzajemnie inwektywami. Jak to możliwe?
– Ci, którzy są radnymi od dłuższego czasu twierdzą, że kobieta zazwyczaj łagodzi obyczaje. Jest w tym część prawdy, ale nie tylko o to tu chodzi. U nas wszyscy starannie i merytorycznie przygotowujemy się do każdej sesji. Dyskusje, spieranie się, krytyka odbywają się na forum komisji, na których omawiamy poszczególne sprawy. I choć nieraz się różnimy, a nieraz muszę interweniować i apelować – to w końcu dochodzimy do konsensusu. Zdarza się, że dla realizacji określonego celu radni, którzy początkowo byli przeciw, pod wpływem argumentacji potrafią wycofać się z poprzednich pozycji. Radni wiedzą, że nigdy ich nie oszukałam i jeśli mówię do któregoś: Panie radny musi Pan teraz zrezygnować z realizacji swego planu, ale obiecuję, że zrealizujemy to w roku przyszłym, to wiedzą, iż tak się stanie. Cel powinien i musi jednoczyć i najważniejsze, aby potrafić się wznieść ponad partykularne interesy. Sztuką natomiast jest przekonać ludzi do tego.
Trudno uwierzyć, że po latach bardzo aktywnej działalności zamknie się Pani w zaciszu domowym…
–To prawda, nie chcę czuć się całkowicie wyrzucona za burtę, bo tego nie zniosłabym przy swoim temperamencie. Dlatego zamierzam kandydować albo do Rady Powiatu albo do Sejmiku Mazowieckiego. Jestem do tego usilnie namawiana, ale sama także wiem, że ze swoim doświadczeniem w samorządzie mogę być jeszcze przydatna.
Jakie przesłanie chciałaby Pani na zakończenie swej misji przekazać mieszkańcom?
– Chciałabym, aby docenili to, co jest, co udało nam się zrobić i zechcieli na to obiektywnie spojrzeć, a także by w dniu najbliższych wyborów samorządowych dokonali przy urnach słusznego wyboru, gwarantującego dalszy rozwój miasta i okolicznych gmin.
Dziękujemy za rozmowę.
Rozmawiali: Barbara Pikiewicz i Leszek Wyrwicz
Skontaktuj się z autorem tekstu: MaG |